W zasadzie punkt kulminacyjny mojej wycieczki do Bhutanu. Nocowaliśmy w Thimphu, więc rano czekała nas przejażdżka do Paro i trekking do Bumdra Camp. Z jednej strony byłem zły, bo to zawsze chwila więcej czasu w Paro, by coś zobaczyć, a z drugiej strony dla nich taniej, bo w Thimphu mogą spać w domach z rodzinami.
Z racji iż kierowca oraz przewodnik szli ze mną na ten trekking, to auto zostawiliśmy u innego pracownika, który odwiózł nas swoim samochodem do świątyni Sang-chay-kor znajdującej się na ok 2800 m.n.p.m
Z tego punktu zostało nam ok kilometra podejścia i jakieś 16 km marszu.
Po drodze kilka widoków na lotnisko i startujące samoloty, a tak, to podejście w spalonym w zeszłym roku lesie.
Obiad zrobiony przez żonę szefa firmy mieliśmy w połowie drogi na Camp. Mnie się jakoś nie spieszyło mimo iż widoki nie były jeszcze najlepsze. Generalnie szliśmy z małymi plecakami, bo duże zostały w samochodzie.
Na miejsce dotarliśmy przed zmrokiem. Miejsce przygotowane na prawie 50 osób a tą noc spędzałem ja z moimi dwoma towarzyszami oraz trójka Brytyjczyków z przewodnikiem.
Namiot posiadał ogromne łóżko z wielką kołdrą, dodatkowo na noc zostałem wyposażony w termofor oraz w latarkę - ja miałem swoją. Po kolacji zrobiło się zimno, ale na szczęście byłem przygotowany na to. Pierwsze miejsce gdzie nie było internetu - można było w końcu odpocząć. Ja ponad dwie godziny spędziłem na fotografowaniu gwiazd, oj ale miałem frajdę - najchętniej spałbym pod gołym niebem.
Z racji iż kierowca oraz przewodnik szli ze mną na ten trekking, to auto zostawiliśmy u innego pracownika, który odwiózł nas swoim samochodem do świątyni Sang-chay-kor znajdującej się na ok 2800 m.n.p.m
Z tego punktu zostało nam ok kilometra podejścia i jakieś 16 km marszu.
Po drodze kilka widoków na lotnisko i startujące samoloty, a tak, to podejście w spalonym w zeszłym roku lesie.
Obiad zrobiony przez żonę szefa firmy mieliśmy w połowie drogi na Camp. Mnie się jakoś nie spieszyło mimo iż widoki nie były jeszcze najlepsze. Generalnie szliśmy z małymi plecakami, bo duże zostały w samochodzie.
Na miejsce dotarliśmy przed zmrokiem. Miejsce przygotowane na prawie 50 osób a tą noc spędzałem ja z moimi dwoma towarzyszami oraz trójka Brytyjczyków z przewodnikiem.
Namiot posiadał ogromne łóżko z wielką kołdrą, dodatkowo na noc zostałem wyposażony w termofor oraz w latarkę - ja miałem swoją. Po kolacji zrobiło się zimno, ale na szczęście byłem przygotowany na to. Pierwsze miejsce gdzie nie było internetu - można było w końcu odpocząć. Ja ponad dwie godziny spędziłem na fotografowaniu gwiazd, oj ale miałem frajdę - najchętniej spałbym pod gołym niebem.
Ciągle te drogowe przeszkody |
Zaczynamy nasz Trekking |
Widok na lotnisko w Paro |
Spalony 2017 roku las |
Mnisi udający się do świątyni |
Miejsce na obiad |
Transport do Bumdra Camp |
Przerwa na posiłek |
Znowu to lotnisko ;) |
Świątynia Bumdra i mój nocleg |
Na miejscu - było już zimniej niż w Paro |
Kolacja |
Gwiazd było jeszcze więcej |
Mój namiot |
Świątynia Bumdra a w tle gwiazdy |
No comments:
Post a Comment