Jest to jedno z tych miejsc, gdzie dociera większość turystów, a na pewno Ci, którzy chcieliby mieć dzieci a nie mogą.
Ale od początku. Jak zwykle w połowie dnia zatrzymaliśmy się by coś zjeść. Już chyba przyzwyczaiłem się do tego, że musiałem jeść sam, nawet szef firmy miał opory by ze mną siadać. Tam gdzie potrawy sam sobie wybierałem i nakładałem na talerz, było nawet ok, ale często dostawałem zestawy na stół. Te zestawy były dla trzech osób, a ja byłem sam. Sprawa jest oczywista, ja jem jakieś 'wystawne' posiłki, a obsługa w innym miejscu skromniejsze dania. Ja wszystko rozumiem, ale wyszło by taniej, gdyby jedli ze mną.
Po obiedzie udaliśmy się na spacer do Chimi Lhakhang (świątynia płodności). Po drodze wiele domów ma wymalowanych na ścianach Penisa, co oznacza płodność w danym domu, są też kramiki z pamiątkami, a na koniec przed świątynią na ziemi swoje wyroby sprzedają jakieś kobiety.
Każdy, kto chciałby mieć dzieci, a nie może ich mieć udaje się do mnicha po błogosławieństwo, a następnie z drewnianym penisem musi wykonać 3 okrążenia wokół świątyni. Wewnątrz jest też książka z podziękowaniami za pomyślne spełnienie prośby.
W drodze powrotnej znów przejeżdżaliśmy przez przełęcz Dochula Pass, jednak pogoda znów była nienajlepsza i po krótkim spacerze, zjedzeniu Eklerka w pobliskiej kawiarence ruszyliśmy do Thimphu.
Spałem w hotelach 3 gwiazdkowych, ale kolacje jedliśmy zawsze w restauracjach. Pewnie jest to też pewna forma zabicia czasu. Tym razem wybrałem się również na spacer po Thimphu, kupiłem kilka pamiątek i powłóczyłem się po mieście. Kupując pamiątki należy pamiętać iż zawsze można się targować. Trzeba również uważać gdyż niektóre sklepy chcą doliczać kilka procent za płatność kartą.
Ale od początku. Jak zwykle w połowie dnia zatrzymaliśmy się by coś zjeść. Już chyba przyzwyczaiłem się do tego, że musiałem jeść sam, nawet szef firmy miał opory by ze mną siadać. Tam gdzie potrawy sam sobie wybierałem i nakładałem na talerz, było nawet ok, ale często dostawałem zestawy na stół. Te zestawy były dla trzech osób, a ja byłem sam. Sprawa jest oczywista, ja jem jakieś 'wystawne' posiłki, a obsługa w innym miejscu skromniejsze dania. Ja wszystko rozumiem, ale wyszło by taniej, gdyby jedli ze mną.
Po obiedzie udaliśmy się na spacer do Chimi Lhakhang (świątynia płodności). Po drodze wiele domów ma wymalowanych na ścianach Penisa, co oznacza płodność w danym domu, są też kramiki z pamiątkami, a na koniec przed świątynią na ziemi swoje wyroby sprzedają jakieś kobiety.
Każdy, kto chciałby mieć dzieci, a nie może ich mieć udaje się do mnicha po błogosławieństwo, a następnie z drewnianym penisem musi wykonać 3 okrążenia wokół świątyni. Wewnątrz jest też książka z podziękowaniami za pomyślne spełnienie prośby.
Pola ryżu, to częsty widok w Bhutanie |
Obiad dla jednej osoby |
A piętro niżej jedli przewodnicy i kierowcy |
Zdobienia domów |
Pola ryżowe |
Przerwa w pracy z Coca-Cola |
Powrót ze szkoły |
Chimi Lhakhang |
Chimi Lhakhang |
W drodze powrotnej znów przejeżdżaliśmy przez przełęcz Dochula Pass, jednak pogoda znów była nienajlepsza i po krótkim spacerze, zjedzeniu Eklerka w pobliskiej kawiarence ruszyliśmy do Thimphu.
Spałem w hotelach 3 gwiazdkowych, ale kolacje jedliśmy zawsze w restauracjach. Pewnie jest to też pewna forma zabicia czasu. Tym razem wybrałem się również na spacer po Thimphu, kupiłem kilka pamiątek i powłóczyłem się po mieście. Kupując pamiątki należy pamiętać iż zawsze można się targować. Trzeba również uważać gdyż niektóre sklepy chcą doliczać kilka procent za płatność kartą.
Sklepy przy trasie |
Małe Stupy porozrzucane przy flagach modlitewnych |
Flagi modlitewne |
Szczyty w Himalajach, które widać z Dochula Pass |
Thimphu nocą |
Kolacja - posiłek tym razem na 3 osoby |
Lokalne stragany w Thimphu |
No comments:
Post a Comment