Jak mówił mój przewodnik - ja będę w komfortowej sytuacji, bo będę schodził do Tiger Nest, a wszyscy inni będą zmęczeni wchodzeniem.
Wstałem rano i musiałem dłuuugo czekać na śniadanie. Noc zleciała dobrze, nie było za zimno a Termofor przydał się do ogrzania stóp. Dobrze, że ptaki obudziły się razem ze mną i mogłem blisko kuchni zrobić kilka zdjęć jak Kitta Żółtodzioba, Kruki, czy Olśniak Himalajski skradają się po jedzenie. Wspiąłem się też powyżej naszych namiotów by podziwiać widoki, jednak niebo było całe w chmurach.
Po leniwym śniadaniu udaliśmy się do świątyni Bumdrak (co oznacza "klif stu tysięcy Dakini" - Aniołów). Jedna z fajniejszych świątyń, bez wielkiego przepychu i fajnie umiejscowiona na skale.
Po powrocie zabraliśmy plecaki i ruszyliśmy w dół do Tiger Nest.
Trasa była przyjemna ale znów w lesie, po drodze widziałem jeszcze Kuropatnik Nepalski i po 3h dotarliśmy do naszego celu. Mój przewodnik miał problemy z kondycją, więc we dwóch ruszyliśmy schodami w dół, a następnie schodami w górę by po 30 min dotrzeć do celu podróży.
Miejsce to robi ogromne wrażenie, to tu przez 3 lata, 3 miesiące, 3 tygodnie, 3 dni i 3 godziny medytował w jaskini Guru Padmasambhava. Przed wejściem oddaje się do depozytu aparaty oraz telefony i plecaki natomiast jak się mały aparat schowa w kieszeni, to policjanci nie przeszukują osoby, które tam wchodzą.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w jedynej kawiarence Taktshang, na szlaku, gdzie nie podają żadnych potrwa mięsnych i szybkim krokiem ruszyliśmy w dół.
Miejsce gdzie przyjeżdżają wszyscy turyści pełne jest małych stoisk, gdzie lokalni sprzedają różne rzeczy - wiadomo iż w takim miejscu ceny są odpowiednio wyższe.
My nie zatrzymywaliśmy się na pamiątki, tylko prosto pojechaliśmy zażyć kąpieli w wodzie nagrzanej kamieniami. Czekając na odpowiednią temperaturę kamieni miałem okazję postrzelać trochę z łuku.
Wieczorem dotarliśmy do Paro - nocleg miałem blisko lotniska a nie w centru, ale to i dobrze. Miasto jest bardzo brzydkie, brudne i oprócz jednej Stupy oraz sklepów turystycznych nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Ścieki płynął wzdłuż ulicy, po mieście spaceruje bydło. Ot taki klimat.
Wstałem rano i musiałem dłuuugo czekać na śniadanie. Noc zleciała dobrze, nie było za zimno a Termofor przydał się do ogrzania stóp. Dobrze, że ptaki obudziły się razem ze mną i mogłem blisko kuchni zrobić kilka zdjęć jak Kitta Żółtodzioba, Kruki, czy Olśniak Himalajski skradają się po jedzenie. Wspiąłem się też powyżej naszych namiotów by podziwiać widoki, jednak niebo było całe w chmurach.
Moje łóżko w namiocie |
Kitta Żółtodzioba |
Kitta Żółtodzioba |
Kruk |
Widoki z Bumdra Camp |
Olśniak Himalajski |
Po leniwym śniadaniu udaliśmy się do świątyni Bumdrak (co oznacza "klif stu tysięcy Dakini" - Aniołów). Jedna z fajniejszych świątyń, bez wielkiego przepychu i fajnie umiejscowiona na skale.
Po powrocie zabraliśmy plecaki i ruszyliśmy w dół do Tiger Nest.
Namioty i w tle świątynia Bumdra |
Nasza ekipa nad ranem |
Świątynia Bumdra |
Świątynia Bumdrak |
Świątynia Bumdra |
Trasa była przyjemna ale znów w lesie, po drodze widziałem jeszcze Kuropatnik Nepalski i po 3h dotarliśmy do naszego celu. Mój przewodnik miał problemy z kondycją, więc we dwóch ruszyliśmy schodami w dół, a następnie schodami w górę by po 30 min dotrzeć do celu podróży.
Miejsce to robi ogromne wrażenie, to tu przez 3 lata, 3 miesiące, 3 tygodnie, 3 dni i 3 godziny medytował w jaskini Guru Padmasambhava. Przed wejściem oddaje się do depozytu aparaty oraz telefony i plecaki natomiast jak się mały aparat schowa w kieszeni, to policjanci nie przeszukują osoby, które tam wchodzą.
Kuropatnik Nepalski |
Paro |
Kolejna świątynia tuż przed Tiger Nest |
Tiger Nest |
Droga na Tiger Nest |
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w jedynej kawiarence Taktshang, na szlaku, gdzie nie podają żadnych potrwa mięsnych i szybkim krokiem ruszyliśmy w dół.
Miejsce gdzie przyjeżdżają wszyscy turyści pełne jest małych stoisk, gdzie lokalni sprzedają różne rzeczy - wiadomo iż w takim miejscu ceny są odpowiednio wyższe.
My nie zatrzymywaliśmy się na pamiątki, tylko prosto pojechaliśmy zażyć kąpieli w wodzie nagrzanej kamieniami. Czekając na odpowiednią temperaturę kamieni miałem okazję postrzelać trochę z łuku.
Może i są szczęśliwi, ale o środowisko nie dbają. |
Tam w oddali Tiger Nest |
Niedaleko restauracji |
Łucznictwo |
Kąpiel - w wodzie ogrzewanej kamieniami |
Wieczorem dotarliśmy do Paro - nocleg miałem blisko lotniska a nie w centru, ale to i dobrze. Miasto jest bardzo brzydkie, brudne i oprócz jednej Stupy oraz sklepów turystycznych nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Ścieki płynął wzdłuż ulicy, po mieście spaceruje bydło. Ot taki klimat.
Paro |
Hotel w Paro - |
Paro nocą |
Paro nocą |
Paro nocą |
Widok z okna hotelowego |